Wszyscy przychodząc na ten świat mamy do przebycia niepowtarzalną drogę, do zrealizowania ambitne cele i do spełnienia osobiste powołanie. Życie jest bezcennym darem, ponieważ każdy człowiek opowiada własną historię, której nikt inny wcześniej nie posiadał ani też później nie zdoła powtórzyć. Co więcej, tej prawdy o nas nie da się zamknąć w zwykłych słowach, gdyż język gubi się w ilości pojęć i łamie tam, gdzie próbuje się opisać i uchwyć ten fenomen wyjątkowości. A zatem jak opowiedzieć drugiemu człowiekowi swoje życie? Jak mówić, żeby być zrozumianym? Jak dotrzeć z tym, co jest najważniejsze?
Cor ad cor loquitur
Serce mówi do serca
Autor tej maksymy uczynił ją swoim mottem i życiowym drogowskazem, ponieważ odkrył, jak skutecznie opisuje ona złożoną rzeczywistość jego własnego życia, którego koleje nie przypominały niczego, co było wcześniej: wychowany w anglikańskiej rodzinie przeszedł długą drogę najpierw studenta, potem nauczyciela akademickiego, następnie pastora, katolickiego księdza, a wreszcie pod koniec życia kardynała. John Henry Newman, bo o nim mowa, starał się zawsze rzetelnie tłumaczyć swoje poglądy i uzasadniać podejmowane decyzje, lecz mimo to spotykał się z wielkim niezrozumieniem i kategorycznym odrzuceniem z obu stron swojej życiowej drogi: najpierw uznany przez anglikanów za zdrajcę, a potem postrzegany przez katolików jako ktoś wątpliwy, niewiarygodny i niewarty zaufania.
Jest to fragment artykułu Tomasza Metelicy – fundatora naszej Fundacji. Całość można przeczytać na blogu Storyteller Not Writer.